Tylko w ciągu ostatnich dwóch lat zaginęło kilkadziesiąt tysięcy osób. Krajowy rejestr osób zaginionych prowadzony przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych istnieje od 1964 roku i jest okresowo aktualizowany. W ciągu ostatnich dwóch lat liczba zaginionych wzrosła z około 73 tysięcy do ponad 100 tysięcy, z czego większość toNamiot grupy Diatłowa, znaleziony przez ratowników 26 lutego 1959, domena publicznaIstnieją pewne miejsca na naszym globie, które do dziś owiane są legendą. Jednym z nich jest słynny trójkąt bermudzki, w obszarze którego doszło do licznych, zagadkowych zaginięć. Sytuacji, w których nie udało się rozwikłać tajemniczych okoliczności towarzyszących katastrofie jest jednak znacznie więcej. Mowa o znikających z radaru samolotach czy ludziach, którzy dosłownie rozpłynęli się w powietrzu. Oto 10 zagadek, których wciąż nie udało się rozwiązać. Przejdź do galerii, by poznać tajemnicze, niewyjaśnione zaginięciaZaginieni latarnicy z wysp FlannanaWyspy Flannana to niewielka grupa niezamieszkanych wysepek w paśmie Hebrydów Zewnętrznych Szkocji. Ich nazwa po dziś dzień kojarzy się głównie z niewyjaśnioną tragedią, jaka wydarzyła się tam w grudniu 1900 roku. Z wyspy bez śladu zniknęli trzej mężczyźni obsługujący latarnię sygnały o niepokojącej sytuacji nadeszły 15 grudnia 1900 roku, kiedy to mijający wyspy parowiec spostrzegł, iż latarnia nie działa. Z powodu sztormu akcja ratunkowa wyruszyła dopiero 26 grudnia. Po dotarciu na wyspę odkryto, że latarnicy zniknęli. Brama do budynku latarni była jednak zamknięta, podobnie jak drzwi wejściowe, w środku zaś wisiała odzież ochronna jednego z mężczyzn. Lampy okazały się wyczyszczone i napełnione paliwem, jedynym sygnałem pośpiechu było zaś przewrócone w kuchni krzesło. Dziennik latarników był wypełniony do dnia 15 grudnia - po tej dacie ślad się nie została do dziś rozwiązana, nie znaleziono też ciał mężczyzn. Najczęściej uważa się, że przyczyna zagadkowego zaginięcia leży w zjawisku tzw. fali wyjątkowej, która nawiedziła wyspę i wciągnęła latarników do morza. / Marc Calhoun, CC BY-SA zagadki kryminalneTragedia na Przełęczy DiatłowaWydarzenie, które miało miejsce w nocy z 1 na 2 lutego 1959 roku w Uralu Północnym, do dziś pozostaje jedną z najbardziej zagadkowych tragedii górskich w historii, o ile nie tragedii w ogóle. Dziewięcioro uczestników studenckiej wyprawy, której przewodził Igor Diatłow, poniosło śmierć w niewyjaśnionych do dziś że wyprawa zmieniła trasę wędrówki i ze względu na złe warunki pogodowe postanowiła rozbić obóz na zboczu góry Chołatczachl. Tam też doszło do tragedii, w wyniku której wszyscy zginęli. W toku śledztwa nie udało się precyzyjnie wyjaśnić, co i dlaczego ofiary robiły przed dziewięciorga uczestników wyprawy zostały znalezione na zewnątrz namiotów. Niektóre z nich były roznegliżowane, inne poparzone ogniem. Część zwłok była boso lub w jednym bucie, niektóre miały obrażenia takie jak rany kłute, złamania i krwotoki. Z przeprowadzonej ekspertyzy wynikało, że namiot turystów został w dwóch miejscach przecięty nożem od wewnątrz. Od namiotu prowadziły ślady stóp, zmierzające w stronę przeciwnego brzegu przełęczy na krawędzi lasu. Po 500 metrach ślady, należące do 8 lub 9 osób, niknęły pod śniegiem. Tam też znaleziono resztki ogniska oraz ślady krwi i wyszarpanych tkanek miękkich na korze drzew. Z niewyjaśnionych przyczyn ofiary ścięły nożem około 20 choinek i zaciągnęły je po ziemi do jaru, w głębi lasu, a następnie ułożyły w formie prowadzone w sprawie tragedii nie dało jednoznacznej odpowiedzi, co się wydarzyło na przełęczy Diatłowa. Akta objęte klauzulą poufności przez 50 lat ujawniono dopiero w 2009 możliwe przyczyny tragedii uznaje się:- atak ludu Mansonów- lawinę- wojskowe eksperymenty lub ćwiczenia- niejasne powiązania z KGBGrób dziewięciorga zmarłych na cmentarzu Michajłowskim w Jekaterynburgu, domena publicznaWięcej historii znajdziesz w galerii. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
W 2019 roku do małopolskiej policji wpłynęły zgłoszenia o 161 zaginionych seniorach, w roku ubiegłym, z powodu pandemii „tylko” 100, a od stycznia do maja 38. Niestety, życia od 9 do 11 procent spośród nich nie udało się uratować. Rzecznik Praw Pacjenta od miesięcy apeluje o sfinansowanie starszym i chorym osobom elektronicznych lokalizatorów, które umożliwiałyby ich szybkie odszukanie. Ministrowie przerzucają temat niczym gorący kartofel, a ludzkie dramaty rozgrywają się każdego - Bez szczepień możliwa jest czwarta fala Kazimiera T. l. 78 wyszła z domu w poniedziałek wczesnym rankiem po kłótni z córką, która nie chciała z nią iść na grzyby. Nie wzięła ze sobą telefonu komórkowego. Leczona na cukrzycę, po udarze, ma problemy z pamięcią i poruszaniem się. W godzinach popołudniowych córka zgłosiła jej zaginięcie. Odnaleziona przez policję w kompleksie leśnym po dwóch dobach poszukiwań w stanie silnego wychłodzenia została przewieziona do Krzysztof M. został wypisany ze szpitala po ukończonej hospitalizacji. Nie dotarł jednak do domu, rodzina wraz z mieszkańcami i policją wszczęła poszukiwania. Niestety, nie udało się odnaleźć zaginionej osoby na czas, po paru dniach znaleziono ciało P., 66 lat, wyszedł z domu wzburzony po otrzymaniu niepomyślnej wiadomości z banku i nie powrócił pomimo upływu kilku godzin. Według oświadczenia żony niezdolny do samodzielnej egzystencji, cierpi na chorobę Alzheimera, jest po dwóch zawałach, leczy się na nadciśnienie. Nie posiadał ze sobą telefonu komórkowego ani dokumentów. Odnaleziony w godzinach nocnych na peryferiach miasta nie potrafił powiedzieć jak się tylko przykłady drastycznych zdarzeń, które dla funkcjonariuszy są codziennością. Według danych Komendy Głównej Policji, w 2020 r. odnotowano w Polsce 2036 zaginięć osób po 60. roku życia. Aż 341 osób spośród nich zmarło. Co ciekawe, wśród zaginionych zdecydowanie przeważają mężczyźni. W Małopolsce w 2019 roku było ich 111 i tylko 50 kobiet, w 2020 - 81 panów i 19 pań, w 2021 – analogicznie - 9 i ”rzuca grochem o ścianę”- Lokalizatory nie zapobiegłyby samemu zaginięciu, jednak w wielu przypadkach mogłyby uratować życie choremu. Rozpowszechnienie oraz zwiększenie ich dostępności poprzez refundację przyniosłyby wiele korzyści - podkreśla Grzegorz Błażewicz, zastępca Rzecznika Praw Pacjenta(RPP) w swym zwrócił się w tej sprawie do resortów zdrowia oraz rodziny i polityki społecznej jeszcze w grudniu ub. roku. Wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski odpisał wówczas następująco: - W sprawie możliwości wyposażenia w urządzenia lokalizacyjne osób chorych na ciężkie zaniki pamięci uprzejmie informuję, iż przedmiotowe zagadnienie wykracza poza właściwość Ministra Zdrowia. Jednocześnie pragnę zauważyć, iż urządzenia lokalizacyjne nie są świadczeniami opieki zdrowotnej(…) - czytamy. A drugi z adresatów? Podobnie. - Kwestia dostępności opasek medycznych dla osób z chorobą Alzheimera wykracza poza właściwość Ministra Rodziny(...) - odpowiedział Stanisław Szwed, sekretarz na tym koniec. W tej sytuacji 20 maja RPP, w tonie już bardziej bardziej alarmującym, ponowił swój apel. Czeka na odpowiedź. O komentarz zwróciliśmy się do obydwu resortów. Biuro prasowe ministra zdrowia odesłało nas do wcześniejszego stanowiska wiceministra Miłkowskiego, w odpowiedzi drugiego czytamy: - Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej zadeklarowało chęć współpracy w tym zakresie z Ministerstwem Zdrowia. Dalej pismo informuje o licznych inicjatywach, przygotowanych dla seniorów. To z pewnością ważne dla nich informacje, ale kwestii zaginięć żadna z propozycji nie oczywiście tkwi w pieniądzach. Jeden lokalizator to koszt od zł w górę, w zależności od producenta i funkcji, jakie miałaby spełniać. Zważywszy na postępujące starzenie się społeczeństwa a także fakt, że prawdopodobieństwo zachorowania na chorobę Alzheimera podwaja się co 5 lat po osiągnięciu 65 roku życia, liczba zainteresowanych byłaby niemała. Dotąd jednak nikt nawet nie oszacował tej liczby oraz łącznej sumy, jaką trzeba by wydać na lokalizatory i nie zestawił z olbrzymimi kosztami codziennych akcji poszukiwawczych policji oraz hospitalizacji przez Jezioro Czorsztyńskie wieś Stare Maniowy. Zobacz, jak wyglądaW tych znakach zodiaku łatwo się zakochaćMistrzostwa Europy w piłce nożnej EURO 2020 Oto finalistki Miss Małopolski i Miss Małopolski NastolatekDrapacze chmur i 100 tysięcy mieszkańców. Tak ma wyglądać nowa dzielnica KrakowaKraków. Najlepsi z najlepszych mistrzów parkowania. Przeszli samych siebie!Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
REKLAMA. INFOR.pl to największy polski portal dla księgowych - Aktualne akty prawne - porady ekspertów - interpretacje - narzędzia. Najdokładniejsze kalkulatory, wskaźniki i stawki, druki, wzory, quizy - informacje prawne i podatkowe. Infor.pl. Dziennik Urzędowy Komendy Głównej Policji - rok 2018 poz. 77.
polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński angielski Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. disappearances missing personsdisappearance Missing-Persons reports Rozdział IV przedstawia ogólne zasady zwalczania wymuszonych zaginięć. Chapter IV sets out general rules of the fight against enforced disappearances. Najpoważniejszym problemem jest rosnąca liczba niewyjaśnionych zaginięć. The most serious problem is growing number of disappearances. Szukamy zgłoszeń zaginięć mężczyzn w tamtych okolicach. So we're looking for missing persons reports of men in that area. Żaden z lokalnych college'ów nie zgłosił zaginięć. Kolejna fala zaginięć w okolicach Luksemburga... Wiele osób padło ofiarą przymusowych zaginięć i ich losy pozostają nieznane. Many have been subjected to enforced disappearance; their fate remains unknown. Będzie ciężko zidentyfikować ciała bez zgłoszeń zaginięć. It's going to be hard to identify the bodies without missing persons reports. Policja zmaga się z rosnącą liczbą morderstw i zaginięć. Police are baffled by the escalating murders and disappearances. Zauważyłem, że sąsiadujące z nami hrabstwa również miały wysoką liczbę zaginięć i ucieczek. Well, I've noticed that our neighboring counties have also had a high number of disappearances and runaways. Trzeba sprawdzać zarówno przypadki śmierci, jak i zaginięć. We must investigate any cases involving both death and missing persons. Pewnie było więcej zaginięć nie powiązanych ostatecznie z barem. Probably been more disappearances not traced back to the bar yet. Morgan, sprawdź czy nie zarejestrowano zaginięć w okolicy. Morgan, see if there are any missing persons in that neighborhood. Jest kilka faktów dotyczących zaginięć statków. Podczas zaginięć najważniejsze są pierwsze 24 godziny. Ci od zaginięć odkryli ruch na koncie bankowym Malcolma Warda, dokładnie tutaj na Manhattanie. But missing persons discovered a little activity on Malcolm ward's bank card at an atm right here in Manhattan. W tej samej części lasu było co najmniej dziesięć zaginięć. There have been at least ten disappearances in the same part of the forest. uwzględniając Konwencję ONZ w sprawie wymuszonych zaginięć, having regard to the UN Convention on Enforced Disappearances, Z dziesiątkamii zaginięć i historią ataków zwierząt, With dozens of disappearances and a history of animal attacks, Sprawy dotyczące zaginięć nie są rzadkie. Powinieneś pogadać t tymi od zaginięć. Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 234. Pasujących: 234. Czas odpowiedzi: 139 ms.Kampania "Nieobecni są wśród nas" zwraca uwagę na problem zaginięć w Polsce - Dzień Dobry TVN. 7 grudnia 2020, 17:01. Co roku w Polsce kilkanaście tysięcy osób znika bez śladu. "Część z tych osób nie odnajduje się nigdy". Styl życia. 7 grudnia 2020, 16:25. Co roku tysiące rodzin boryka się z dramatem zaginięcia bliskich.
Czwartek, 6 sierpnia 2015 (14:15) Nawet 20 dzieci gubi się codziennie na plażach w Świnoujściu czy Kołobrzegu. Wystarczy chwila nieuwagi, by w tłumie turystów stracić malucha z oczu. Ratownicy WOPR mają pełne ręce roboty. Dzieci giną zwłaszcza tam, gdzie roi się od parawanów. Osłaniają one od wiatru, ale są na wysokości wzroku kilkulatka. Tworzą też prawdziwy labirynt. Zajęci opalaniem się rodzice po kilku minutach zauważają, że dziecko nie wraca i zaczyna się panika. Ratownicy dużo częściej poszukują zagubionych dzieci, niż interweniują, gdy ktoś nie radzi sobie w wodzie - mów Apoloniusz Kurylczyk, szef zachodniopomorskiego WOPR-u. Co zatem zrobić, by maluch się nie zgubił? Kilkulatka najlepiej nie spuszczać z oczu i nie pozwalać samemu wchodzić do morza. Zwłaszcza, gdy są fale. Warto też założyć dziecku specjalną opaskę. Kilkaset tysięcy różowych i niebieskich, wodoodpornych opasek trafi w tym roku do turystów wypoczywających nad Bałtykiem. Dostępne są w wieżach ratowniczych. Na każdej jest miejsce na numer telefonu do opiekuna, który przebywa z dzieckiem nad wodą. Chodzi o to, żeby ktoś, kto znajdzie takie dziecko, natychmiast mógł zadzwonić do jego opiekuna - dodaje Maciej Zalewski z zachodniopomorskiego WOPR-u. Ten system działa. To drugi sezon, gdy ratownicy rozdają opaski na plażach. W tym roku zgłaszanych im zaginięć jest już o połowę mniej.Bardzo możliwe. pozornie wszystko jest w porządku. Raz na 27 lat dochodzi w nim jednak do serii niewyjaśnionych wydarzeń: śmierci i zaginięć dzieci i nastolatków. Pozbawieni wyobraźni dorośli ignorują problem, ale główni bohaterowie filmu, grupa dzieciaków, wpadają na trop pradawnego zła, które za tym wszystkim stoi.
W ciągu ostatnich kilkunastu dni za zaginionych uznano kilku mieszkańców powiatu tczewskiego. Najpierw zaginął 21-letni Damian, którego zwłoki odnaleziono na strychu. Następnie zaginął 18-latek z Rukosina oraz 27-latka z Czarlina - oboje na szczęście szybko zostali odnalezieni. Kilka dni temu zaginęli kolejni dwa tczewianie (53- oraz 14 – latek). Z jakich powodów z dnia na dzień ludzie nagle znikają?Obecnie tczewska policja poszukuje pięciu osób zaginionych, w tym trzech od wielu lat. W bieżącym roku miała do tej pory zgłoszenia o 15 osobach zaginionych. Spośród tych zgłoszeń obecnie szuka jednej. – Na szczęście zdecydowana większość osób zaginionych (ok. 90-95%) odnajduje się w ciągu kilku, najwyżej kilkunastu dni – mówi Dariusz Górski, rzecznik tczewskiej policji. - Nieraz bywa, że jeszcze szybciej. Tylko nieliczne osoby są długotrwale zaginione. Więcej na ten temat przeczytasz w papierowym wydaniu Gazety Tczewskiej! Kiedy fala zakażeń? W Polsce potwierdzono 25 przypadków zakażenia wariantem Omikron - poinformował we wtorek wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. Jego zdaniem, ten wariant wywoła kolejnąNa naszej stronie używamy plików cookie, aby zapewnić Ci najbardziej odpowiednie wrażenia, zapamiętując Twoje preferencje i powtarzając wizyty. Klikając „Akceptuj wszystko”, wyrażasz zgodę na użycie WSZYSTKICH plików cookie. Możesz jednak odwiedzić „Ustawienia plików cookie”, aby wyrazić kontrolowaną zgodę. Polityka prywatności i polityka cookiesUstawienia CookiesAkceptuj wszystkie
Ile osób rocznie zostaje uznanych za zaginione w Polsce? Statystyki mówią o nawet 20 tys. zaginięć w Polsce rocznie. Tylko w roku 2017 zaginęło aż 7 tys. dzieci. Z kolei w Europie co roku za zaginione zostaje ponad 250 tys. młodych osób. Najczęściej zaginionymi są dzieci, które stają się ofiarami porywaczy, nieuwagi rodzicówTylko w minionym tygodniu w Trójmieście doszło do dwóch zaginięć nastoletnich osób. Szczęśliwie, udało się oboje odnaleźć. Są cali i zdrowi. Niemniej coraz częściej pojawia się następujący schemat: młodzi ludzie oddalają się z domu, zostawiając informacje o samobójczych planach. "To wołanie o pomoc" – podkreślają poszukiwały 18-letniej dziewczyny z Trójmiasta. Ze zgłoszenia wynikało, że nastolatka może chcieć targnąć się na swoje życie. Szczęśliwie udało się ją odnaleźć całą i zdrową. Podobnie szczęśliwie zakończyły się poszukiwania 12-letniego chłopca z Pomorza. Ratunek dla dzieci z problemami psychiatrycznymiJest to dość wyraźny mechanizm wskazujący na poszukiwanie pomocy przez zmagających się z problemami nastolatków. - To swego rodzaju wołanie o pomoc – przyznaje dr Andrzej Gawliński, suicydolog. - Wiele informacji wskazuje, że znaczny odsetek młodzież jest w złej kondycji psychicznej. Jest to skutek pandemii, jednak nie jedyny. Być może jest to mylne wrażenie, ale medialne doniesienia wskazują, że przypadków zaginięć młodzieży jest coraz policyjnych statystyk każdego roku w Polsce ginie od 17 do 20 tysięcy osób. Giną ludzie w każdym wieku, z każdej grupy społecznej, zawodowej, mieszkańcy miast i wsi zarówno w Polsce, jak i za granicą. Można przyjąć, że od 2000 r. ogółem zgłoszono prawie 400 tys. osób zaginionych. Zdecydowaną większość udaje się odnaleźć. Dotyczy to także dzieci i młodzieży, które uciekły z domu. Kolejki NFZ do psychiatry Dziecięcego w woj. pomorskim- Nastolatki funkcjonują inaczej niż dorośli, często nie potrafią jeszcze komunikować swoich potrzeb i odczuć. Uciekając z domu chcą zwrócić na siebie uwagę, wołają o pomoc. Rodzice często nie rozumieją, że nastolatkowie poddawani są w dzisiejszych czasach niesamowitej presji – płynącej z internetu, mediów, szkoły a także ze strony rówieśników – czytamy w jednym z poradników Fundacji Itaka, poszukującej zaginionych ( okazji tzw. „gigantów” pojawiają się sygnały o możliwych próbach samobójczych. Nie musi być to związane jedynie z nastolatkami - przedstawiciele Poszukiwawczego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego z Gdyni, przy okazji niedawno obchodzonego Światowego Dnia Zapobiegania Samobójstwom przyznali, że „część zadań poszukiwawczych związana jest z próbami samobójczymi”. Epidemia już nie tylko koronawirusa. Co czwarta śmierć wśród 20-latków to samobójstwoW minionym roku w całej Polsce samobójstwo popełniło 106 osób w przedziale wiekowym 13-18 lat. To mniej niż w roku 2017 (115 przypadków skutecznych samobójstw), ale więcej niż w roku 2018 i 2019. Gdańska KWP odnotowała w statystykach z 2020 r. pięć skutecznych samobójstw w grupie wiekowej 13-18 lat (tyle samo w roku 2019, 7 w 2018 i 6 w 2017). O ile, wg statystyk policyjnych, liczba samobójstw w latach 2013-2020 zmniejszyła się (o 26 proc.) to znacznie wzrosła liczba ich prób. W 2013 r. osoby z grupy wiekowej 13-18 lat podjęły 348 prób samobójczych, podczas gdy w 2020 r. – 814. Marta Makara-Studzińska z Zakładu Psychologii Stosowanej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie przeanalizowała powody targnięcia się na swoje życie na podstawie badań stu niedoszłych nastoletnich samobójców. Są wśród nich problemy w rodzinie, w środowisku rówieśniczym, niepowodzenia w szkole, a także w związkach, poczucie osamotnienia. Próby samobójcze bardzo często poprzedzały zdarzenia traumatyczne w rodzinie i wśród rówieśników. Makara-Studzińska wskazała także, że badani cierpieli na depresję w skali umiarkowanej i znacznej. Wzrosła liczba samobójstw wśród młodych osóbGłówny Inspektorat Sanitarny przygotował „instrukcję” dla osób, którym ktoś zwierzył się ze swoich planów popełnienia samobójstwa. „Porozmawiaj o tym, nie okazuj zdziwienia i zaskoczenia, nie oceniaj i nie dawaj rad. Znajdź czas na rozmowę, okaż zainteresowanie, gotowość do słuchania. Poszukaj pomocy specjalistów” - brzmią porady służyć mogą: Antydepresyjny Telefon Zaufania Fundacji Itaka (22 484 88 01), Ośrodek Interwencji Kryzysowej w Gdyni (tel. 586 222 222), Miejski System Interwencji Kryzysowej w Gdańsku (58 511 01 21, 58 511 01 22), Gdański Ośrodek Pomocy Psychologicznej dla Dzieci i Młodzieży (tel. 58 347 89 30). Depresja w pandemii. Te zachowania powinny wzbudzić Twoją czujność! [lista] Zaginione dzieci: Rodziny wciąż czekają na jakiekolwiek wieś... Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
W policyjnych statystykach zaginięć kryje się mroczny sekret - "ciemna liczba zabójstw". Może sprawą Remka i pozostałych osób powinni zająć się kryminalni z tzw. "Archiwum X" - pierwszej w Polsce jednostki, która rozwiązuje po latach niewyjaśnione sprawy kryminalne.
Z roku na rok w Polsce znika coraz więcej ludzi w sile wieku. Uciekają przed konfliktami w rodzinie, niespłaconym kredytem lub doznają załamania nerwowego. 31-letnia Joanna Kałabun, ciemna blondynka ubrana w granatową kurtkę z paskiem, szarą czapkę, rękawiczki z błyszczącą ozdobą, czarne legginsy i buty trapery, około południa wyszła z mężem na spacer po parku. To ostatni raz, kiedy monitoring na osiedlu w Siedlcach zarejestrował małżeństwo razem. Była sobota, 13 grudnia 2014 r. Gdy wracali o godzinie 16, Joanna podobno postanowiła wstąpić do galerii handlowej, aby kupić upatrzone wcześniej buty. Rozstała się z mężem przed bramą osiedla i jak zeznaje małżonek, dalej już sama poszła w stronę sklepu. Bez dokumentów, bez telefonu, z gotówką w kieszeni. Pewne jest, że do galerii nie dotarła. Do dziś nie wróciła. Zniknęła. Nie ma świadków, nie ma jej na nagraniach monitoringu. Gdy piszemy ten tekst, o losach Joanny wciąż nic nie wiadomo. SKUTECZNOŚĆ 115 PROC. Policja prowadząca poszukiwania nie wyklucza żadnego scenariusza, zwłaszcza że tylko mąż może potwierdzić przebieg sobotnich wydarzeń. – Biorę pod uwagę dwie możliwości. Albo oddaliła się pod przymusem, padła ofiarą przestępczego aktu, albo doznała tak silnego załamania nerwowego, że nie wytrzymała emocji. Dlatego zniknęła – przypuszcza Sylwia Bujak, młodsza siostra zaginionej. Bez względu na scenariusz rodzina jest świadoma, że Joanna może się znajdować w złym stanie fizycznym i psychicznym i bardzo potrzebuje pomocy. – Zawsze prowadziła stabilny tryb życia. To typ domatora. Kocha męża, z którym jest od dziesięciu lat, lubi pracę w ogródku i krawieckie robótki – opowiada Sylwia Bujak. I zwierza się z własnych emocji. – W dzień nadzieja jest silna. Skupiam się na działaniu. Rodzina, przyjaciele, ale też obcy ludzie pomagają rozwieszać plakaty, przeczesywać teren, obszukiwać okoliczne piwnice i strychy. Sprawdzać wszystkie szpitale, przytułki. Ale każdej nocy umiera we mnie kawałek serca. Za pośrednictwem mediów rodzina apeluje do zaginionej: „Jeżeli usłyszysz/przeczytasz nasz apel, to proszę, daj tylko znać, że żyjesz. Każda, nawet najgorsza wiadomość jest lepsza od niepewności. Rodzina zrozumie, jeżeli odeszłaś z własnej woli, ale chce jedynie wiedzieć, że jesteś bezpieczna i zdrowa”. Bartosz Weremczuk, detektyw z Agencji Detektywistycznej Lampart koordynującej poszukiwania Joanny, zauważa, że coraz częściej w niewyjaśnionych okolicznościach giną młodzi dorośli. – Prowadzą zwykłe, stabilne życie. Mają rodziny, dzieci, na pozór wszystko jest w porządku. Ale niekiedy mają też niepłacony kredyt, problemy w małżeństwie, ukrywają jakieś rodzinne tajemnice albo stracili pracę – tłumaczy detektyw. Według policyjnych statystyk w zeszłym roku zgłoszono w Polsce prawie 21 tys. osób zaginionych. To jak dotąd niechlubny rekord. W 2013 r. było ich nieco ponad 19 tys., w 2012 r. prawie 2 tys. mniej. W latach wcześniejszych liczba zaginionych nie przekraczała 15 tys. Wtedy najczęściej ginęły osoby starsze, chore psychicznie, z nałogami oraz nieletni, którzy w okresie buntu chcieli pokazać swój sprzeciw, uciekając z domu. Obecnie wciąż największą grupę zaginionych stanowią nieletni (14-17 lat), ale w zeszłym roku odnotowano już ponad 4 tys. zaginięć osób w wieku 26-40 lat. Nikt nie prowadzi obliczeń, ile osób znajduje się żywych, a ile martwych. Wiadomo za to, że w zeszłym roku odnaleziono ponad 21 tys. osób lub zwłok. Skuteczność policji w poszukiwaniu osób zaginionych wyniosła 115 proc., czyli więcej spraw zostało zakończonych niż wszczętych, bo odnajdują się też osoby zaginione przed laty. Jak informuje policja, najczęstszą przyczyną zaginięć, oprócz ucieczek osób małoletnich, są nieporozumienia rodzinne, choroby psychiczne, samobójstwa oraz – coraz częściej – świadome zerwanie kontaktu ze środowiskiem. – Żyjemy w ciągłym biegu. Wiele osób nie wytrzymuje codziennego stresu. Dlatego postanawia zerwać z dotychczasowym życiem, zacząć wszystko od nowa, gdzie indziej. Odkąd jesteśmy w Unii Europejskiej, łatwiej jest rozpocząć życie w innym kraju. Dlatego rośnie odsetek osób zaginionych za granicą – wyjaśnia insp. Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy KGP w Warszawie. Komisarz Grzegorz Prusak, zarządzający Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych Komendy Głównej Policji, przyznaje, że wiele zaginięć wynika z przyczyn społecznych. – Problemy rodzinne, niespłacony kredyt. To wszystko generuje chęć ucieczki od dotychczasowego życia – mówi. Przyznaje, że takie wydarzenia jak niedawna destabilizacja kursu franka szwajcarskiego są groźne. Mogą nieść za sobą falę samobójstw. No i zaginięć. BANKRUCTWO NA AUTOSTRADZIE Tomasz F., 42-latek z okolic Warszawy, postanowił rzucić wszystko i zniknąć. To znaczy wyjechać za granicę. Albo po prostu się powiesić. Dostał wiadomość, że wykonawca nie zapłaci za pracę przy budowie autostrady. Dla niego, podwykonawcy, właściciela średniej firmy budowlanej, oznaczało to bankructwo. A przecież zatrudniał ludzi, nie mógł puścić ich bez grosza. Co z rodziną, z dziećmi, które trzeba utrzymać? Do tego kredyt. Duży, bo w czasie prosperity firmy kupił dom w warszawskiej dzielnicy prominentów. Tomasz F. z dnia na dzień zniknął. Rodzina i policja poszukiwały go ponad dwa tygodnie. Podejrzewano, że utopił się w Wiśle. Ale gdy zobaczył swoje zdjęcie na przystankach, sam wrócił do domu. Pokiereszowany fizycznie i psychicznie. Twierdzi, że przeszedł załamanie nerwowe i tylko cud uratował go przed podjęciem nieodwracalnej decyzji. – Właśnie w tej grupie wiekowej obserwujemy duże ryzyko związane z zachorowaniem na depresję bądź inne zaburzenia psychiczne, również schizofrenię. Początkiem choroby mogą być sytuacje kryzysowe: rozstania, rozwody, kłopoty finansowe. Do tego dochodzi fala emigracji. Wiele osób wyjechało za granicę bez przygotowania. Bez znajomości języka, znajomości tamtejszego prawa i informacji o polskim konsulacie – tłumaczy Sylwia Kaczan, psycholog oraz szef zespołu poszukiwań i identyfikacji w Fundacji Itaka. Według wyliczeń Itaki ponad 35 proc. zaginionych za granicą to ludzie, którzy świadomie zerwali kontakt z rodziną i dotychczasowym życiem w Polsce. Zdaniem Justyny Bereśniewicz, prezeski Stowarzyszenia Bez Śladu wspierającego rodziny osób zaginionych, Polacy po okresie socjalizmu zachłysnęli się tym, że można mieć wszystko. – Wielu wzięło kredyt ponad swoje możliwości. Dziś grozi im utrata mieszkania. Wielu wyjechało za pracą za granicę. A na miejscu okazało się, że Zachód wcale nie jest krainą mlekiem i miodem płynącą. PRZEKAŻCIE, ŻE ŻYJĘ Przekonał się o tym 38-letni Zbigniew K. Gdy rok temu stracił pracę, nie miał wyjścia. Zostawił żonę i córkę, za chlebem pojechał do Skandynawii. W końcu musiał spłacić kredyt, który małżeństwo zaciągnęło na małe mieszkanko w Łodzi. Przez pierwsze pół roku utrzymywał regularne kontakty z bliskimi. Opowiadał przez telefon, że wynajmuje pokój od szwedzkiej rodziny i wciąż szuka pracy. Pisał listy. Ale przestał pisać. I dzwonić. Żona zgłosiła zaginięcie. Sprawą zajęła się polska i szwedzka policja. Mężczyzny nie odnaleziono do dziś. Podejrzewa się, że został bezdomnym. I tylko żona z córką co kilka miesięcy jeżdżą i szukają Zbigniewa w przytułkach, na dworcach i w parkach Sztokholmu. Jak zapewniają, nie spoczną, póki się nie znajdzie. Żywy lub martwy. – Czasem wstyd, poczucie porażki jest silniejsze niż chęć powrotu do domu. Gdy towarzyszą temu depresja albo nałogi, łatwiej podjąć decyzję o zakończeniu jednego życia i rozpoczęciu drugiego – ocenia Bereśniewicz. I deklaruje, że nie ma jednolitego portretu psychologicznego tych, którzy decydują się zerwać kontakty. – Bez wątpienia są to osoby wrażliwe, niewylewne, którym trudno prosić o pomoc. Na pozór weseli, kontaktowi, zaradni. Ale w środku drzemie w nich samotność, nieporadność. Do schematu pasuje Andrzej S., 32-letni budowlaniec z Podlasia. Zawsze był wesoły i przedsiębiorczy. Nie zwierzał się nikomu z problemów, dlatego rodzina uważała, że po prostu ich nie ma. Wyjechał do Londynu, aby szybko spłacić długi, jakie zaciągnął u przyjaciół i lokalnych przedsiębiorców na rozkręcenie firmy, która po kilku miesiącach splajtowała. Na początku regularnie wysyłał przelewy, telefonował do rodziny. Ale potem przestał dzwonić i słać pieniądze. Trwało to kilka miesięcy. Rodzice poważnie zaniepokoili się dopiero wtedy, gdy syn nie zadzwonił na święta Bożego Narodzenia. Wówczas zgłosili zaginięcie. Po paru miesiącach poszukiwań Andrzej nawiązał kontakt z Fundacją Itaka. Był szczerze zdziwiony, że odnalazł swój portret w serwisie internetowym dla Polonusów. Przyznał, że w Anglii ułożył sobie życie na nowo i nie życzy sobie kontaktu z rodziną. Nie powiedział dlaczego. Rodzina też się nie domyśla. Na pytanie, czy chce coś powiedzieć najbliższym, odpowiedział lapidarnie: „Przekażcie tylko, że żyję”. Alicję B. z województwa pomorskiego matka odnalazła po kilku latach. Dziewczyna, wówczas 20-letnia, wyszła z domu na uczelnię i już nie wróciła. Wreszcie pracujący nad sprawą prywatny detektyw wpadł na trop zaginionej na południu Europy. Po zamieszczeniu ogłoszeń w języku włoskim i hiszpańskim do polskiego konsulatu odezwała się była pracodawczyni Alicji, twierdząc, że dziewczyna żyje, ma rodzinę. Pomogła policji odnaleźć zaginioną, ale ta również nie chciała kontaktu z rodziną. Kazała jedynie przeprosić matkę, że złamała jej serce. – Nierzadko się zdarza, że odnajdujemy zaginioną osobę, ale ona wcale nie chce być odnaleziona. Mówi, że świadomie zerwała kontakt ze swoim środowiskiem, zaczęła życie na nowo, a do starego nie chce wracać. Musimy to uszanować, a rodzinie przekazać dobrą i złą wiadomość. Dobrą, że bliski żyje. Złą, że nie chce mieć z nimi nic do czynienia – opowiada insp. Sokołowski. SMUTEK I PUSTKA Dla rodzin osób zaginionych najtrudniejsza jest niewiedza. – Zaginięcie jest gorsze niż informacja o śmierci – uważa Justyna Bereśniewicz z Bez Śladu. – Gdy ktoś bliski umiera, bez wątpienia jest to straszna tragedia, szok, żal i rozpacz. Ale przynajmniej rodzina wie, co się stało. Może zorganizować pogrzeb, pożegnać się, zamknąć pewien rozdział. Rodziny osób zaginionych żyją w wiecznym oczekiwaniu. Wiedzą, że nie wolno tracić nadziei, ale z tą nadzieją też bardzo trudno jest żyć. Miesiącami, czasem latami balansują na emocjonalnej huśtawce, gdzie nadzieja przeplata się ze zwątpieniem – tłumaczy. – Żyją w ciągłym napięciu. Czekają na jakiekolwiek wieści. Nie umieją uciec myślami od najczarniejszych scenariuszy. Zadają sobie pytania: a jeśli jest gdzieś bity, gnębiony, głodzony? Jeśli potrzebuje pomocy, jeśli cierpi? – wylicza Sylwia Kaczan z Itaki. Opisuje uczucia rodzin po zaginięciu bliskiej osoby. Pierwszy etap to zwykle niedowierzanie. Wiele znaków zapytania i potrzeba działania. Wówczas rodziny rozwieszają plakaty, szukają w każdym możliwym miejscu, aktywnie współpracują z policją. Jeśli są jakieś sygnały, informacje o zaginionym, motywacja do działania wzrasta. Spada, gdy po wielu dniach, tygodniach po zaginionym nie ma żadnego śladu. Wtedy pojawia się bezradność, beznadzieja. Szukanie winy w sobie. Powraca fundamentalne pytanie: dlaczego? Potem przychodzi złość: na siebie, na służby mundurowe, w końcu na samego zaginionego. Następuje wzajemne obarczanie się winą. Bo gdy jest winny, łatwiej jest zrozumieć stratę. Po tygodniach, miesiącach oczekiwań życie pozornie wraca do normy. Rodziny wracają do pracy, starają się żyć po staremu. Ale smutek, tęsknota i pustka nie pozwalają zapomnieć. To się nie zmieni, póki nie odnajdą bliskiego. Żywego lub martwego. Dlatego policja apeluje, aby ze zgłoszeniem zaginięcia osoby bliskiej nie czekać. Od razu dzwonić po pomoc. – Nieprawdziwe jest przekonanie, że policja przyjmuje zgłoszenia o zaginięciu po 24 czy 48 godzinach. Takie zgłoszenia zawsze traktujemy priorytetowo i natychmiast przystępujemy do poszukiwań. Pierwsze godziny są bardzo ważne, zwłaszcza jeśli istnieje uzasadnione podejrzenie zagrożenia dla życia lub zdrowia osoby zaginionej – wyjaśnia komisarz Prusak. Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych, któremu szefuje, powstało przy KGP rok temu. Ma służyć wsparciem eksperckim i analitycznym w poszukiwaniu osób na terenie całej Polski. Dysponuje zespołem fachowców oraz najnowszym sprzętem poszukiwawczym, jak bezzałogowy dron wielowirnikowiec czy nowoczesne mobilne centrum wsparcia poszukiwań. Chodzi o to, by usprawnić i przyspieszyć procedury poszukiwawcze. SAMODZIELNY BRAT Paulina Kotulska i cała jej rodzina dziś żałuje, że zaginięcia Piotra Kotulskiego z Chmielowa nie zgłosili od razu. Czyli trzy lata temu, kiedy urwał się kontakt z 26-latkiem mieszkającym w Luton. – Nagle przestał się odzywać, choć wcześniej dzwonił do nas kilka razy w tygodniu. Jego telefon też nie odpowiadał, podobnie jak znajomi z Polski, z którymi mieszkał i pracował w Anglii – tłumaczy siostra zaginionego. Jak zeznaje, była zła na brata, że nie pamięta o rodzinie. – Na początku myśleliśmy, że nie dzwoni, bo oszczędza. Potem – że ułożył sobie życie na emigracji, a my nie jesteśmy mu już potrzebni. W międzyczasie urodziła mi się córka, najstarszemu bratu dwójka dzieci. Piotra nie było z nami. Myślałam, że o nas zapomniał – przyznaje z żalem. Zwłaszcza że chłopak na emigracji spędził większość dorosłego życia. Najpierw pracował w Hiszpanii, wrócił na chwilę i znów wyjechał. Choć ma podstawowe wykształcenie budowlane, liznął języka hiszpańskiego, znał angielski. – Z natury jest zamknięty, skryty. I zawsze samodzielny. Nigdy nie prosił o pomoc, ze wszystkim chciał się mierzyć sam – opowiada Paulina. Miesiąc temu nastąpił przełom. Kotulska odebrała pierwszy sygnał o perypetiach brata. – Napisała koleżanka, że Piotra jakiś czas temu wyrzucili z pracy w piekarni, która dostarczała pieczywo do supermarketów. Wtedy wyprowadził się z mieszkania, które razem wynajmowali – tłumaczy Paulina. Potem były kolejne telefony, kolejne e-maile. – Ludzie pisali, że widują go na ulicy. Że chyba jest bezdomny, bo czasem sypia na ławce w parku. Sprawia wrażenie obłąkanego, nie poznaje znajomych, ucieka, kiedy ktoś oferuje mu pomoc. Dokładnie miesiąc temu zgłosiła informację o zaginięciu na policję. Wszczęto postępowanie. Trop Piotra prowadzi do szpitala. Jakiego? Tego policja jeszcze nie wie. – Dziś mi wstyd, że winiłam brata za zerwanie kontaktu, podczas gdy to on potrzebował naszej pomocy – przyznaje Paulina. A z drugiej strony nie umie opisać radości: – Znowu mamy nadzieję, że Piotr będzie z nami. Pomożemy mu, odbudujemy relacje. Wreszcie zrozumiałam, że rodziny, nawet gdy jest daleko, za granicą, zawsze warto szukać. Bo człowiek przecież nie jest igłą w stogu siana. KTOKOLWIEK WIDZIAŁ LUB MA JAKIEKOLWIEK INFOR- MACJE O ZAGINIONYCH, PROSZONY JEST O KONTAKT Z POLICJĄ LUB FUNDACJĄ ITAKA. IMIONA I INICJAŁY NIEKTÓRYCH BOHATERÓW ZOSTAŁY ZMIENIONE. (Artykuł opublikowany w 4/2015 nr tygodnika Wprost) Więcej ciekawych artykułów przeczytasz w najnowszym wydaniu "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania na i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju. "Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania. Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku Oraz na AppleStore i GooglePlaypolicja znacznik samobójstwo morderstwo radiowóz. Samobójstw w Polsce jest dwa razy więcej niż wypadków drogowych. A przecież niektóre wypadki to też samobójstwa. R az chciałem się